niedziela, 11 grudnia 2011

Viva la révolution.

Zaczął się okres przedświąteczny. Ludzie wariują na wyprzedażach i wydają ogromne sumy na rzeczy , których w sumie nie potrzebują.  Podczas gdy inni szaleją ja spokojnie popijam moją pepermint mokkę z bitą śmietaną. Po prawie pięciu miesiącach czuję się tu jak u siebie spacerując ulicami Lakewood. Wiele rzeczy się zmienia na wymianie ale też odkrywa się jak małe rzeczy cieszą. Parujący kubek kawy i rozmowa o pierdołach, wstawanie o 8 i szwendanie się w pidżamie w babeczki (lub coś równie obciachowego:P), gadanie z przyjaciółką przez 5 godzin i chrypa na drugi dzień. Dostałam w końcu w swoje ręce aparat, rezultaty są widoczne na zdjęciu obok. W sumie był to bardzo udany zakup.  A propos zakupów to Amerykanie absolutnie uwielbiają Święta Bożego Narodzenia. Dekoracje świątecznie nie ograniczają się do światełek na domu o nie. Amerykanie robią to po swojemu czyli głośno i z rozmachem. Przez co chwilami wydaje się ,że przeniosło się do zupełnie innego świata. Jedni okrzykną to kiczem i banałem , ja uważam większość tych dekoracji za urocze (no może poza dmuchanymi ozdobami). Dla ciekawych zrobię zdjęcia podczas jednego spaceru z psami albo wypadu na mecz kosza. I tu nasuwa się sam temat szkoły. Tu jest przerwa Świąteczna, (ferii nie ma ale za to na wiosnę mają tydzień wolnego) po , której są egzaminy semestralne (jeeeej!...). Co oznacza ,że ten tydzień w moim kalendarzu jest pełen sprawdzianów, prezentacji  i świątecznych mini imprez w szkole. Klub języka niemieckiego zadecydował,że miło by było mnie mieć na swojej imprezie jedyne na co wpadłam w odpowiedzi było : ja,ja natürlich.  Mój niemiecki co prawda woła o pomstę do nieba ale nauczyciel jest bardzo sympatyczny i wątpię , że będzie miał coś przeciwko mojemu braku  znajomości. To jeden z wielu plusów bycia wymieńcem. Nauczyciele stosują w większości wypadków taryfę ulgową lub starają się iść na rękę. Co nie oznacza ,że możesz olewać szkołę. O czym niektórzy dość boleśnie się przekonali... Kolejną rzeczą związaną z zimą jest śnieg, którego niestety jeszcze tu nie ma ale mam nadzieje ,że już w niedługo się pojawi. Zapisałam się do ski klubu razem z wymienicem z Niemiec. On jest z Tyrolu więc podziela mojego świra na punkcie śniegu i wypadów na narty i snowboard.  Zima to też koszykówka. Kiedy jesień jest zdominowana przez football (ku uciesze wielu dziewczyn) to w zimie króluje kosz (też ku uciesze dziewczyn, no nie oszukujmy się. Faceci też chodzą ale są mniejszością na trybunach.), pływanie ,zapasy i gimnastyka są tylko tłem dla rozgrywek kosza. Szczerze mówiąc ja wybieram się na nie z trzech powodów:
1.Wspieram wymieńca z Niemiec,który dostał się do składu( kiedy jest się jedynymi ludźmi poniżej 30 przez większość czasu to jednak ludzie się zbliżają.).
2.Peep Band <3 (to trzeba przeżyć).
3.Znajomi ( nie ważne z kim gramy, school spirit musi być).
Ponieważ Sobotę spędziłam pomagając w przygotowaniach do Świąt miałam też czas kupić kartki. Zabrałam się za nie dzisiaj i spędziłam dobrą godzinę wypisując życzenia i  adresując koperty używając książki do historii jako podpórki ( w końcu ta cegła na coś się przydała). A potem razem z Grace wybrałyśmy się do Metro Parku dzięki czemu powstała całkiem niezła kolekcja zdjęć.
Z niepokojem stwierdzam ,że jednak przybyło mi na wadze... ale też chyba już wiem czemu niektórzy wołają na mnie hipster...
Jutro mam pierwszą debatę na temat Rewolucji Francuskiej, jestem osobą od sytuacji ekonomicznej  no i jestem w obozie trzeciego stanu. Nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać ale przygotowałam sporo notatek. 
 Już nie długo czeka mnie przeprowadzka do nowej host rodziny. Jeszcze ich nie znam ale z tego co słyszałam są bardzo mili. Mieszkają trochę dalej od szkoły więc czeka mnie albo wstawanie bladym świtem i około 40 minutowy spacer albo podwózka... Chyba z jednej strony wolę spacer...