niedziela, 30 stycznia 2011

All you need is patience!

Czy normalne jest, że sprawdzam skrzynkę odbiorczą co godzinę i jedyne na co się natykam to notyfikacje z fejsa i ebay przypominający mi o tym, że mam zapłacić. A gdzie jest mail, który pozwoli mi się  zrelaksować w ferie? No gdzie? Gdzie wiadomość czy moja wielka voyage to fakt a nie wymysł wyobraźni. Jednak , żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazują na to, że w końcu klamka zapadnie. Jedyne co mi pozostaje to próby myślenia o czymś innym i brak czasu wolnego. Ale z tym może być ciężko bo oto nadeszła niedziela tuż przed feriami. Najbardziej leniwy dzień w historii... I co tu robić ? Jedyne co zaprząta moją głowę to:
  1. Czy dostane wiadomość z Rotary? 
  2. Czy zaczną mnie ścigać na ebay'u jak zapłacę dopiero jutro?
  3. Czy dostanę TĄ wiadomość?
Chyba pozostaje mi uzbroić się w cierpliwość i grzecznie poczekać... Szkoda tylko, że cierpliwość nigdy nie była moją mocną stroną... 

sobota, 22 stycznia 2011

Pomiędzy jawą a snem...

Styczeń to rozczarowania nie dotrzymanymi postanowieniami i obietnica czegoś nowego. Styczeń to nerwowe czekanie, płakanie i nerwy. Styczeń to śmiech, przyjaźń i rozczarowanie. Oto mój Styczeń. A jaki był wasz? Pewnie podobny. A może zupełnie inny? U mnie zawsze jest inaczej i przez to tak ciekawie.
Dzisiaj oglądając mecz koszykówki i pomijając, że "nasi" przegrali bawiłam się świetnie i to z rodzicami. Niemożliwe mówicie? Ależ skąd! Nasze stosunki są na tyle dobre, ze mogę sobie pozwolić na nieco "młodzieżowe" żarty. Co prawda nie zwracam się do nich po imieniu. To by było dla mnie dziwne. Przecież należy im się tytuł "mamy" i "taty" cały czas, nawet kiedy wrócę to nie wyobrażam sobie sytuacji kiedy zwracam się do nich po imieniu.
Wracając do rozczarowań... Chyba zbyt wierzę w ludzi i za dużo sobie wyobrażam. Co więcej chyba potrzebuję jakiegoś tłumacza marsjańskiego bo moje kontakty z płcią przeciwną kończą się nieporozumieniami.
Aż ma się ochotę walnąć delikwenta i krzyknąć :"Podobałeś mi się do tego momentu!" A potem uciec w stronę zachodzącego słońca.
A propos ucieczki. Było by ciekawie pojechać na wycieczkę do Indii albo gdzieś w głąb Azji...

niedziela, 2 stycznia 2011

Faza 2

2011! Wreszcie! No dobra aż tak bardzo mi się nie śpieszy ale z pewną dozą niecierpliwości czekam na "wiadomości od Rotary. W tym miesiącu może się dowiem jaki jest cel mojej podróży. Jak na razie moją uwagę skupia (hmm no dobra powinna skupiać)szkoła. Ale z moją skłonnością do dramatyzowania czasem zdarza mi się wpadać w panikę bez powodu... Na szczęście K.(słońce oczu mych, głos rozsądku) jakoś sprowadza mnie na ziemie zasypując różnymi sprawami związanymi z wymianą, które są warte rozpatrzenia. Cieszę się , że jest nas dwie. Prawdopodobieństwo , że będziemy w jednym mieście lub dystrykcie jest minimalna ale dobrze jest mieć kogoś bliskiego na tym samym kontynencie.
Coraz bardziej podoba mi się to , że uczennica z wymiany u mnie mieszka. Przyznaję byłam od początku przyjaźnie nastawiona ale nie sądziłam, iż w cztery miesiące zaakceptuje kogoś jako nieodłącznego członka mojej rodziny.
Święta były dla mnie słodko gorzkie jakoś tak uderzyło mnie fakt iż następne Święta będą bez rodziny. Przyznaję się ryczałam jak małe dziecko było tak jakby przerwała się jakaś tama a potem opanowałam się i otworzyłam prezenty.
Sylwester był spokojny. Spędziłam go w fotelu oglądając filmy z opakowaniem kwaśnych żelków i butelką coca coli.
Postanowienia noworoczne spisane, energia jest , brakuje cierpliwości ale (może) popracuję nad tym.
Życzę wszystkim , żeby ten rok był rokiem spełnionych marzeń.