Formularz wypełniony, listy napisane, świadectwo przetłumaczone , paszport będzie lada dzień. W szkole zbliża się wystawianie ocen śródrocznych, nie ukrywam stresuje się jak cholera. Chyba dociera do mnie co zamierzam zrobić. Polecieć do obcego kraju , z zupełnie inną mentalnością i innym językiem. Najmniej boje się o język. Jakby nie patrzeć uczę się go od pierwszej klasy podstawówki. Ale co z resztą? Jak rodzina mnie nie polubi? Jak trafię do takiej stereotypowej amerykańskiej szkoły rodem z filmów? To chyba ryzyko wliczone w to przedsięwzięcie. Reszta jak dla mnie to pestka. Profitów z tej eskapady jest wiele po pierwsze możliwość poznania nieznanego mi jeszcze świata, po drugie poznanie nowych ludzi, po trzecie usamodzielnienie się na tyle , żeby na studiach nie musieć się martwić , że mamusia nie przesłała w tym tygodniu pierogów. Dwie pierwsze rzeczy mogą być w sumie zabawne ale moje eksperymenty kuchenne mogą mieć złe skutki na domowników...
Mama stwierdziła ,że list jaki miała napisać do rodziny przyjmującej był najcięższym w jej życiu. W sumie korci mnie żeby przeczytać ale z drugiej strony pewnie zaleje się łzami po pierwszych zdaniach. Mam coraz mniej czasu na oswojenie się z myślą , że pożegnam się z Europą na jakieś jedenaście miesięcy. A coraz bardziej doceniam Stary Świat. Myślę , że będę tęsknić za tą aurą miejsc przesiąkniętą wydarzeniami z przeszłości. No i tym ciągłym gonieniem za czasem.
Teraz tylko pozostaje czekać gdzie spędzę następny rok szkolny.
Tylko nie Alaska... Nie żebym miała coś przeciwko zimie i w ogóle ale mimo wszystko mam ochotę trochę pozwiedzać...
niedziela, 5 grudnia 2010
wtorek, 16 listopada 2010
Początek.
Hej. Właśnie dotarło do mnie w co się wpakowałam. Zgłosiłam się do programu wymiany uczniowskiej Rotary i o dziwo dostałam się ale przede mną jeszcze trochę pracy. Po pierwsze miałam do uzupełnienia formularz ale z nim dałam sobie rade. Teraz męczę się nad listem do mojej "nowej" rodziny... Wbrew pozorom nie jest łatwo opisać swoją rodzinę, siebie i przy okazji opowiedzieć o zainteresowaniach i zmieścić się w dwóch stronach A4.
Na moje szczęście mam od sierpnia "wymieńca" więc jakoś oswajam się z różnicami kulturowymi.Tak więc na tapecie jest oczekiwanie , trochę stres i żal , że nie można zabrać ze sobą pewnych ludzi. Ale też niezdrowa ekscytacja i nadzieja o niesamowitą przygodę, zakończoną happy endem kiedy wrócę bogatsza o nowe doświadczenia i miejmy nadzieje rozsądek osoby dorosłej... (pobożne życzenia...)
Na moje szczęście mam od sierpnia "wymieńca" więc jakoś oswajam się z różnicami kulturowymi.Tak więc na tapecie jest oczekiwanie , trochę stres i żal , że nie można zabrać ze sobą pewnych ludzi. Ale też niezdrowa ekscytacja i nadzieja o niesamowitą przygodę, zakończoną happy endem kiedy wrócę bogatsza o nowe doświadczenia i miejmy nadzieje rozsądek osoby dorosłej... (pobożne życzenia...)
Subskrybuj:
Posty (Atom)