wtorek, 29 marca 2011

Hello Lucky One !

Kiedy moja kochana rodzicielka dostała emaila o obozie orientacyjnym w czerwcu po raz kolejny mój świat zaczął się kręcić wokół wymiany. Do tej pory po prostu robiłam listy rzeczy i ciągle wydawało mi się, że jeszcze mam sporo czasu. Ale jednak nie mam... Z fazy EUFORIA szybko przeszłam do fazy STRACH PRZED NIEZNANYM. Chodziłam lekko przybita i w mojej głowie zaczęły powstawać same czarne scenariusze. Nagle zaczęłam zadawać sobie pytania dotyczące mojej przyszłości. Czy będę pisać komisy? Czy też powtórzę drugą klasę? A może jakoś zdam maturę  za oceanem? Podejmowanie takich decyzji nigdy nie jest łatwe. Po pewnym czasie doszłam do ściany. Byłam w całkowitej kropce, a tonący i brzytwy się chwyta więc stwierdziłam, że nie zaszkodzi zapytać Tego na górze co ja mam ze sobą zrobić. Odpowiedz przyszła całkiem szybko i tak oto Kita okazała się być po raz kolejny farciarą bo zadzwonił telefon i dostała propozycję nie do odrzucenia :) Znów wprawiło mnie to w euforię. Posiadanie kogoś na tym samym kontynencie jest w pewnym sensie pokrzepiające. Wiesz , że możesz sobie z tą osobą pogadać po polsku, zwierzyć się, czy też popłakać przed ekranem. Innego sposobu nie ma bo Kita leci na Alaskę. Na szczęście to tylko 4 godziny różnicy od Ohio.  Teraz  kiedy nieco ochłonęłyśmy zaczynamy planować nasz następny rok w US.  Mnie jeszcze trapi fakt, że moja klasa nie zna moich planów a przynajmniej nie cała.... Nie mam zupełnie pomysłu jak mam się z nimi pożegnać, co powiedzieć i jak ?  Jak na razie muszę skompletować moją szafę bo widzę pewne braki... No i jeszcze w pojawił się stalker. Mam nadzieję , że tak naprawdę to wszystko wymysły moich koleżanek bo po raz kolejny mogę stanąć przed ciężką decyzją...
Ale wracając do miłych spraw to teraz jakoś nie czuję się taka samotna w tym wszystkim.  Dziękuje, nie wiem komu czy czemu ale dziękuję za to, że Kita jedzie na Alaskę!