sobota, 22 stycznia 2011

Pomiędzy jawą a snem...

Styczeń to rozczarowania nie dotrzymanymi postanowieniami i obietnica czegoś nowego. Styczeń to nerwowe czekanie, płakanie i nerwy. Styczeń to śmiech, przyjaźń i rozczarowanie. Oto mój Styczeń. A jaki był wasz? Pewnie podobny. A może zupełnie inny? U mnie zawsze jest inaczej i przez to tak ciekawie.
Dzisiaj oglądając mecz koszykówki i pomijając, że "nasi" przegrali bawiłam się świetnie i to z rodzicami. Niemożliwe mówicie? Ależ skąd! Nasze stosunki są na tyle dobre, ze mogę sobie pozwolić na nieco "młodzieżowe" żarty. Co prawda nie zwracam się do nich po imieniu. To by było dla mnie dziwne. Przecież należy im się tytuł "mamy" i "taty" cały czas, nawet kiedy wrócę to nie wyobrażam sobie sytuacji kiedy zwracam się do nich po imieniu.
Wracając do rozczarowań... Chyba zbyt wierzę w ludzi i za dużo sobie wyobrażam. Co więcej chyba potrzebuję jakiegoś tłumacza marsjańskiego bo moje kontakty z płcią przeciwną kończą się nieporozumieniami.
Aż ma się ochotę walnąć delikwenta i krzyknąć :"Podobałeś mi się do tego momentu!" A potem uciec w stronę zachodzącego słońca.
A propos ucieczki. Było by ciekawie pojechać na wycieczkę do Indii albo gdzieś w głąb Azji...

1 komentarz:

  1. No co mogę napisać mój styczeń tak samo i wiadomo dlaczego :P
    Wiesz, że też myślałam o jakiejś podróży do Indii :)

    OdpowiedzUsuń