niedziela, 14 sierpnia 2011

3 dni.

Ostatnie 2 tygodnie poświęciłam na spotkania ze znajomymi.Jakoś tak to się rozłożyło w czasie, że miałam okazje na spokojnie porozmawiać, pośmiać się. I jakoś wtedy zapominałam ,że ja gdzieś jadę do momentu kiedy żegnałam się z ludźmi. Wtedy zdawałam sobie sprawę ,że na żywo zobaczę ich dopiero za rok. Przed wczoraj po pożegnałyśmy się z Cremową ( carbonara i frullatti & tiramisu i shake :D ). I było dziwnie zdać sobie sprawę ,że to już ostatni raz. No ale oczywiście nie obyło się bez małych osobistych tragedii. Właśnie mój dysk przenośny oznajmił mi ,że chce zostać sformatowany co wymaże z niego WSZYSTKO. Co przyznam jest mi cholernie nie na rękę. Pomijając fakt ,że miałam tam prezentacje dla Rotary to dysk zawierał muzykę, filmy i zdjęcia. Napięcie sięgnęło zenitu i musiałam wyładować swoją frustrację więc znalazłam jakąś bez sensowną grę i grałam w nią przez jakieś pół godziny. Moją ostatnią nadzieją jest znajomy informatyk. Na trzy dni przed wylotem jestem spakowana w połowie. Jeszcze czeka mnie ostatnie pranie i powiedzmy ,że jestem gotowa. 

1 komentarz:

  1. jak tak czytam te blogi widzę, że mamy wszyscy podobne odczucia.. ;)

    OdpowiedzUsuń